Skok do wody, który odmienił moje życie

Żeglarstwo, Psychologia, Sport|07.06.2022

Przenieśmy się w czasie do roku 2004. Do Igrzysk Olimpijskich w Atenach, w których po ciężkich bojach wywalczyłem brązowy medal. Dla niektórych, brązowy medal w porównaniu do złotego zdobytego 8 lat w Atlancie mógłby być odebrany jako znacząco słabszy wynik i jako mój powrót z Aten na tarczy.  

Czy można przekształcić pozorną porażkę w swój największy sukces, także finansowy? 


Zapraszam na wspólną podróż, która rozpoczyna się o poranku w Atenach w 2004 roku, aż po słynny skok do wody, który zmienił moje życie. 


21 sierpnia obudziłem się w wiosce olimpijskiej w Atenach. Tego dnia czekał mnie ostatni wyścig Igrzysk Olimpijskich. Decydujący o medalu.


Zdałem sobie sprawę, że to co się dzisiaj wydarzy zapewne w znaczący sposób wpłynie na moją przyszłość. Medal olimpijski ma swoją siłę oddziaływania i każdy kto go zdobędzie przechodzi do historii. Doświadczyłem tego 8 lat wcześniej w Atlancie. 


Kilka tygodni przed startem w Atenach podjąłem decyzję o zmianie łódki na większą. Do kolejnych Igrzysk (w Pekinie) planowałem startować w klasie Star. Różnic pomiędzy jednoosobowym Finnem a dwuosobowym Starem jest wiele. Jedną z nich jest budżet, który jest niezbędny, aby brać udział w treningach i regatach, pokryć wynagrodzenie trenera, fizjoterapeuty, psychologa, dietetyka nie wspominając o wydatkach na sprzęt. W tamtym czasie musieliśmy mieć aż 3 łódki, aby w ogóle mieć szansę na medal olimpijski. Wiedziałem, że na kampanię do Pekinu będę potrzebował 1.2 mln złotych rocznie co w porównaniu do 700 tyś. zł na Finna było znaczącym wzrostem wydatków. Pomnóżcie to przez 4 (lata przygotowań) i wyjdzie pokaźna suma. Mniej więcej połowę budżetu otrzymywałem z Polskiego Związku Żeglarskiego będąc członkiem kadry olimpijskiej, natomiast drugą połowę tej sumy musiałem zorganizować samemu. 


Niestety ani rodzice ani mój klub żeglarski nie dysponowali takimi pieniędzmi. Musiałem zdobyć sponsorów. 


Wróćmy do Aten. Zanim wstałem z łóżka pomyślałem, że to jaki wynik osiągnę i w jaki sposób go przedstawię, może mieć kluczowe znaczenie dla mojej przyszłości sportowej, a w szczególności kampanii do Pekinu. 


Kilka godzin później byłem już na swojej łódce. W pełni skoncentrowany do startu do ostatniego, decydującego wyścigu. Rozegrałem go znakomicie. Nawet przez moment nie zadrżała mi ręka. Byłem skupiony, czułem wiatr, miałem szybką łódkę i ostatecznie wygrałem ten wyścig. Zdobyłem brązowy medal! Mój drugi medal olimpijski. 


Wiedziałem, że wiele osób, w tym dziennikarzy będzie porównywać ten brąz do złota sprzed 8 lat w Atlancie. Dlatego postanowiłem, że muszę pokazać, że ten medal jest dla mnie równie cenny. Jest to mój sukces (bo tak rzeczywiście było). 


Kiedy wpływałem na metę, widziałem po lewej stronie wypełnioną po brzegi fotoreporterami motorówkę prasową. Tuż za metą odwróciłem się do nich i zacząłem skakać z radości. Tak wysoko i daleko, że aż wyskoczyłem z łódki. To nagranie było pokazywane w telewizji wiele razy. Nie tylko tego dnia, ale jeszcze przez długi czas. Podczas konferencji prasowej oraz licznych wywiadów podkreślałem jak ciężko jest w dzisiejszych czasach zdobyć medal olimpijski, że miałem dużo przeszkód, rozciętą nogę, falstart w trzecim wyścigu i że ten brązowy medal to olbrzymi sukces. Mój i polskiego sportu. 

Byłem przy tym zawsze uśmiechnięty, pełen radości, pozytywnej energii, z kciukiem uniesionym do góry. 


Po kilku tygodniach od zakończenia Igrzysk, rozpocząłem działania skierowane na Pekin. Przygotowałem plan poszukiwania sponsorów. Przygotowałem multimedialną prezentację wraz z ofertą, uruchomiłem swoje kontakty, wynająłem managera specjalizującego się w sponsoringu sportowym. Kiedy doszło już do spotkań i rozmów z dyrektorami marketingu lub członkami zarządów, za każdym razem był przywoływany mój pamiętny skok do wody. Ale nie przeze mnie - a przez nich. 

Tak mnie wszyscy po Atenach zapamiętali. Jako zawodnika, który osiągnął sukces. 


Efektem tych wszystkich działań były rekordowe jak na tamte czasy kontrakty sponsorskie jakie podpisałem m.in. z operatorem sieci komórkowej Era, Mercedes-Benz, Organika i Henri Lloyd. Pozwoliło nam to na komfortowe przygotowania do Igrzysk w Pekinie i realizację naszych marzeń. 


Dlatego tak ważne jest, jak się prezentujemy i w jaki sposób „opakujemy” swój produkt. Jaką stworzymy markę osobistą. Zachęcam do budowania swojego wizerunku w przemyślany sposób. Wedle swoich wartości, cech charakteru i zainteresowań. Z pomysłem. Długofalowo. Warto zwrócić uwagę by być w tym wiarygodnym, uczciwym, szczerym i autentycznym. Stawiać na jakość swoich treści i przekazu oraz wykorzystywać pojawiające się na naszej drodze momenty by zwrócić na siebie uwagę i być postrzeganym jako ludzie z dobrą energią dążący do sukcesu. 


Podobne historie